W Glinach z innej gliny znajdą Państwo opowiadania kryminalne Marcina Wrońskiego, a także jego gości: Ryszarda Ćwirleja, Roberta Ostaszewskiego i Andrzeja Pilipiuka. Czas do premiery tej wyjątkowej książki odliczaliśmy filmowo, przypominając wcześniejsze powieści.
Stałym elementem wszystkich popremierowych rozmów o Glinach z innej gliny okazało się nieodwołalne zakończenie cyklu kryminałów o śledczym z przedwojennego Lublina, obecnego na półkach od 11 lat, dla części czytelników wręcz kultowego. O to pytali m.in. Grzegorz Chojnowski dla Radia Wrocław Kultura, Magdalena Bożko z „Dziennika Wschodniego”, Mariusz Cieślik w radiowej Trójce czy Michał Wójcik dla Bukbuka:
Recenzenci zwracali uwagę przede wszystkim na zmianę gatunku: z powieści na opowiadania, chociaż wciąż to ta sama proza kryminalno-historyczna.
Zawsze powtarzam, że opowiadania stanowią wyższy poziom pisarstwa. A te są po prostu świetne. Garściami czerpią z uniwersum Zygi: znawcy tematu od razu rozpoznają nawyk wkładania wypalonej zapałki do pudełka, złote loczki Róży Marczyńskiej, notes i ogryzek ołówka Fałniewicza, brylantynę na włosach Zielnego, a nawet pognieciony garnitur i złamany nos byłego boksera Zygi. Dla stałych czytelników, starych wyjadaczy, co niejeden tom czytali, będą to miłe ich sercu szczegóły, nowi mogą czerpać frajdę z odkrywania świata jak ze starej pocztówki. A do tego ten styl, język, jakim dzisiaj mało kto mówi. Te zdania, które skrzą się od niewymuszonego dowcipu.
Prawdę mówiąc, już na etapie zapowiedzi, że przygody przedwojennego policjanta zakończy zbiór opowiadań, obawiałem się, że będzie to najsłabsze ogniwo cyklu. Nie sięgałem być może po książkę z drżącymi dłońmi, ale jako wielki fan serii i prozy Wrońskiego, spodziewałem się mało efektownego końca. Jakże się myliłem.
Rafał Gdak, spidersweb.pl
Zazwyczaj w zbiorach krótkich form literackich można zaobserwować opowiadania, powiastki czy historie mające różny poziom. Jedne są ciekawsze, inne mniej, część z nich cechuje się wyrazistymi bohaterami i interesującą fabułą, a inne ciągną się jak flaki z olejem i nie wciągają ani trochę. Gliny z innej gliny są jednak jednym z nielicznych zbiorów, w których praktycznie wszystkie historie trzymają równy poziom.
Co istotne – jeśli ktoś przygodę z Maciejewskim zacznie właśnie od tego tomu, ma dużą szansę, by sięgnąć po poprzednie i na dłużej zaprzyjaźnić się z komisarzem. I to uważam za największy sukces tego zakończenia przygody z Maciejewskim, które zachęcą, żeby… zacząć ją od początku.
Magdalena Bożko, dziennikwschodni.pl
Marcin Wroński raz jeszcze udowadnia swoje mistrzostwo w tworzeniu portretów tak ludzi, jak i miejsc oraz czasów. Atutami jego tekstów są także żywy język, sprawność w konstruowaniu błyskotliwych dialogów oraz niewymuszony humor, dzięki któremu teksty czyta się z jeszcze większą przyjemnością. [...] Nie sposób bez smutku myśleć o pożegnaniu Zygi, ale trzeba przyznać, że autor zapewnił mu godne odejście.
Alicja Rychlicka-Karbowska, Allegro.pl
Równocześnie – obok sentymentów towarzyszących wszelkim, nie tylko literackim pożegnaniom – dużą atrakcją czytelniczą okazały się wpisane w cykl teksty Ryszarda Ćwirleja, Roberta Ostaszewskiego i Andrzeja Pilipuka, pisarzy zaproszonych do współtworzenia zbioru (patrz: Galeria).
Niespodzianką są gościnne teksty Ryszarda Ćwirleja, Andrzeja Pilipiuka i Roberta Ostaszewskiego. Świetnie trzymające się konwencji, będące ukłonem dla autora i jego cyklu. Fajnie, że w tym gronie znalazł się Andrzej Pilipiuk – domykając w ten sposób pojawienie się postaci z jego książek na kartach ostatniej powieści o Maciejewskim.
To oczywiście bardzo sprawnie i ze znawstwem postaci napisane wariacje na temat stworzonej przez Marcina Wrońskiego postaci, ale zaliczyć je należy do literackich zabaw. Za to sam Wroński bawi się świetnie. W pierwszym opowiadaniu policjanci tłuką podejrzanych ile wlezie, komisarz pije na służbie, Kudłata Helka ma zasady i jako katoliczka przed klientem nie klęka. Czym się zajmuje – łatwo się domyślić, a że z jej usług korzysta policyjny wywiadowca – tym jest pikantniej.
Jerzy Doroszkiewicz, poranny.pl
Gdyby jeszcze Maciejewski był z Warszawy, ze Lwowa, niech będzie – z Krakowa też. Tymczasem on wyciera się po Lublinie, Chełmie, Zamościu, zdziera zelówki na prowincji. Słowem – zero perspektyw. Lecz jaka to prowincja! Jak barwna i ciekawa! [...] Na dodatek autor robi to, o czym marzą miłośnicy kryminałów: pozwala swojemu komisarzowi spotkać innych tuzów policyjnej roboty, zaprzęgniętych do rozszyfrowywania kryminalnych zagadek przez innych uznanych pisarzy. Tak więc po przedwojennym Poznaniu prowadzi Maciejewskiego Ryszard Ćwirlej, dodaje mu pracy Robert Ostaszewski i Andrzej Pilipiuk.
Maria Fredro-Boniecka, Vogue.pl
W tym kontekście Gliny z innej gliny to także domknięcie szeregu nawiązań literackich, począwszy od pojawienia się w rozmowie między bohaterami w A na imię będzie Aniela (2011) postaci komisarza Popielskiego. Z kolei w Kwestji krwi (2014) Zyga Maciejewski spotkał podoficera policji Anastazego Olkiewicza, ojca Teofila znanego z powieści neomilicyjnych Ryszarda Ćwirleja, późniejszej postaci drugoplanowej jego cyklu retro z komisarzem Antonim Fiszerem. Jedną z kolejnych powieści R. Ćwirleja otwiera list napisany przez Maciejewskiego, a w zawartym Glinach... opowiadaniu Podwójny nelson wszyscy spotykają się osobiście. Nie brak również podobnych nawiązań między M. Wrońskim a Andrzejem Pilipiukiem, u którego czytelnik znajdzie nawiązania do Skrzydlatej trumny. Z kolei u M. Wrońskiego w Czasie Herkulesów (2017) kom. Maciejewski przesłuchuje w chełmskim więzieniu sztandarowego bohatera kolegi po piórze, Jakuba Wędrowycza.
Wielką wartością tej publikacji jest też to, że stanowi ona nie tylko zamknięcie bestsellerowego cyklu, ale równocześnie… nietypowe zaproszenie do zgłębienia historii Maciejewskiego. Bo poznając koniec, chcemy wiedzieć, jak wyglądał początek.
Marcin Waincetel, booklips.pl
Jeżeli Gliny z innej gliny są kropką nad „i” cyklu o Zydze, to ostatnie opowiadanie z tomu, Kryptonim Fatum, jest wisienką na torcie owego „i”. [...] Kryptonim Fatum to najbardziej złożone i magiczne (momentami także dosłownie!), bodajże najlepsze opowiadanie z tomu. Fatum zatem wieńczy tak pojedyncze, jak i dziesięcioczęściowe dzieło, jednak wbrew dramatycznemu znaczeniu tego słowa wiąże się z nim, jak zwykle w przypadku Wrońskiego, „skazanie” na artystyczny sukces. Po raz dziesiąty jest bowiem smacznie, finezyjnie, inteligentnie, a do tego mocno intertekstualnie. Z okazji 25-lecia pracy twórczej niniejszymi opowiadaniami Marcin Wroński niewątpliwie przypieczętował swój zawodowy sukces. A po lekturze Glin pojawia się jedno zasadnicze pytanie: co dalej, szanowny Autorze? Bo że taki talent miałby iść, niczym Maciejewski, na emeryturę, to przecież w głowie się nie mieści!
Paulina Stoparek, Zbrodnia w Bibliotece
Autor pracuje nad kolejną książką i coraz częściej zdradza swoje przemyślenia o kondycji polskiego kryminału, np. w wywiadzie dla czytampolskie.pl:
[...] krytykując mojego, było nie było, kolegę po fachu [Remigiusza Mroza], złamałem jedną z najważniejszych zasad, jakich trzymałem się od lat: nie łączyć funkcji twórcy i krytyka. Tylko co było robić, skoro prawdziwej krytyki literackiej już nie ma? To znaczy odbywa się ona, a jakże, przy każdym branżowym spotkaniu, tylko praktycznie nikt później nie mówi i nie pisze tego, co z taką swadą wywodził z piwem w garści.
Czy wróży to powrót do gatunku, chociaż w innej (nowocześniejszej? odświeżonej?) formule, autor dotąd jednoznacznie nie odpowiedział. My jednak przypominamy w dziale Wideo, jak Przemysław Sadowski – odtwórca roli Zygi w adaptacji teatralnej Pogromu w przyszły wtorek – czytał cykl o komisarzu Maciejewskim. Te fragmenty towarzyszyły nam przez ponad dwa miesiące oczekiwania na książkę.