Jidysz to taki niemiecki, tylko z poczuciem humoru – powiedział był komisarz Maciejewski. I rzeczywiście, ale nie chodzi tylko o jidysz, chodzi o macierzystość konceptu w materii języka. To dlatego ten sam tekst w przekładzie potrafi brzmieć zupełnie nijak. Jak się niedawno przekonałem, dotyczy to nie tylko Szekspirów i Szymborskich, ale też całkiem głupiutkich piosenek.
Pisząc nowego, okupacyjnego Komisarza Maciejewskiego stanąłem przed poważnym problemem: co orkiestra będzie grać w knajpie u Grajera w lubelskim getcie. I tak dzięki poradzie nieocenionego w takich sytuacjach konsultanta historycznego Roberta Kuwałka dotarłem do jednego z hitów lat 30. i 40.: swingu Baj mir bistu szejn. Piosenka ta to jedna z wielu ilustracji American dream – napisana w jidysz, wykonywana w coraz to bardziej angielskiej wersji po knajpach przez żydowskich i czarnych muzyków, wreszcie odkryta i zbrodwayowana przez The Andrews Sisters, wówczas z jidysz pozostała tylko jedna linijka w refrenie. Zapewne wystarczała, aby wywołać sensację, ale gdzieś zgubiło się sporo dowcipu. Kto nie wierzy, bardzo proszę:
Po żydowsku:
Po angielsku:
No bo jak się ma ciągłe powtarzanie w refrenie frazy Baj mir bistu szejn z mnogością specyficznych komplementów w jidysz – Baj mir bistu git (Ze mną/przy mnie jesteś git), Baj mir hostu it (...masz w sobie to coś), Baj mir bistu tajerer fun gelt (...jesteś droższa od pieniędzy). Czyżby dla anglojęzycznej publiczności wysłuchanie więcej niż innego zdania w obcym języku było wyzwaniem ponad siły? A może to przejaw wczesnych objawów poprawności politycznej, no bo co tu dużo mówić, piosenka jest seksistowska jak diabli!
Przez chwilę miałem nadzieję, że Zarah Leander śpiewająca ten przebój po niemiecku zgodnie z moją teorią macierzystości konceptu w języku naprawi tę niedoskonałość – w końcu niemiecki to prawie jidysz. Niestety nic z tych rzeczy:
A już całkiem mnie nie dziwi, że polska wersja w wykonaniu Mieczysława Fogga to zupełne nieporozumienie!
Ale może jestem dziwakiem, skoro jeszcze większy hit wojenny Lili Marleen zdecydowanie wolę w premierowym wykonaniu Lale Andersen
niż słynnym Marleny Dietrich,
według mnie po gwiazdorsku przeaktorzonym. Choć akurat w przypadku tej piosenki czuję się patriotycznie podbudowany, bo jej polskie tłumaczenie Wojciecha Młynarskiego jest doskonałe – i to mimo naszego nieszczęsnego akcentu na przedostatnią sylabę.