Mieć stronę, koniecznie z szałową domeną, to już nie ten przedmiot pożądania co dziesięć lat temu, przed nastaniem ery Facebooka. W nowej erze niejeden znany pisarz swojej strony w ogóle nie prowadzi, część traktuje ją tylko jako folder reklamowy, a najbardziej pracowicie wklepują aktualności ci niedzielni, dla których to dramatycznie większa połowa aktywności literackiej.